Moc Żywiołów
sobota, 14 czerwca 2014
Rozdział 3
-Matya!
Otworzyłam szerzej oczy, aby skupić wzrok. Znajoma sylwetka... Z trudem uniosłam kąciki ust na jego widok. Stał przed wejściem toalety ze zmartwioną miną. Nataniel... Przyjrzałam się bardziej wejściu. Tylko on tam stał. Żadnych nauczycieli czy uczniów. Dziwne... Przecież alarmy powinny się już włączyć! Dopiero teraz to zauważyłam. Ogień nie wydawał żadnych odgłosów! Żadnego skwierczenia czy piszczenia. Nawet alarmy na niego nie działały. Spojrzałam znowu na niego. Zachowywał się inaczej. Sapał i patrzył wściekle na ogień! Nagle zaczął biec! Miało się coś stać ,czułam to! Aaaaa! W tej chwili ściana ognia uderzyła w sufit z ogromną mocą. W tej sytuacji Nataniel już nie mógł się tu przedostać. Ogień jakby chciał chłopaka ,,wyrzucić z gry" i resztę pomieszczenia wypełnił płomieniami. Teraz przyszła kolej na ciebie. Usłyszałam głos w głowie i nagle stało się coś bardzo dziwnego. Ogień który znajdował się najbliżej mnie skupił moc w jednym miejscu i utworzył kulę! Wyglądała jak lawa zamknięta w okrągłym pojemniku. Przeraziło mnie to. Przecież to nie jest normalne! Zanim zdołałam pomyśleć nad odpowiedzią ogromna kula poleciała wprost na mnie. Z otwartymi ustami patrzyłam jak śmiercionośna broń pragnie zabić mnie na miejscu. Uderzyło. Bolało. Ale nie takiego bólu się spodziewałam. To było jakbym pierwszy raz wskoczyła do basenu albo jakbym po latach życia na lodowcu zjadła ciepły obiad. Odczułam tylko siłę uderzenia. Błyskawicznie poczułam jak ogień mnie wypełnia. Staje się częścią mnie i mojej duszy. Nie ruszałam się, nic nie mówiłam. Pragnęłam więcej. Jednak moje ogniste źródło nie chciało tego co ja. Kula robiła się coraz mniejsza i ciasna. Jednak ja nadal nie czułam bólu tylko coraz większe pragnienie. Nagle poczułam na brzuchu kilka ciosów. Pragnienie ustało. Ból powstał. Uderzenia nie były zwykłe. To ogień mnie bił! Ogniste Pięści Matyo! Znowu głos tylko tym razem miły i serdeczny. Nie taki sam jak przedtem. Ogniste Pięści? Przecież to jest atak! Tylko co mi teraz to da? Ognisty potwór coraz bardziej słabł. Ja mu zabierałam moc. JA! Tylko jak to robiłam? Otworzyłam lekko oczy. Z ognia pozostawały tylko marne płomienie. Słabłam. Spojrzałam na siebie. Co? Moje ciało świeciło na czerwono! Wokół mnie już nie było ognia. Widziałam Nataniela. Uśmiechał się. Zamknęłam oczy. Wybranko Matyo Pinili. Przybądź!
wtorek, 1 kwietnia 2014
Rozdział 2
Biegłam, biegłam i biegłam. Starałam się jak najszybciej dotrzec do toalety. Miałam nadzieję, że ten głupi mazak się zmyje. Zniżyłam głowę, bo choć była lekcja na korytarzu stało kilku uczniów i nauczycieli. Miałam nadzieję, że nikt mnie nie zauważy.
Nagle zza rogu wyłoniła się jakaś sylwetka. Była znajoma. Jednak noszona przez nią tona papierów zasłaniała twarz, więc nie mogłam być pewna co do imienia. Całe zastanawianie się nad tajemniczą postacią, nie pozwoliły mi czegoś pojąć. Ten ktoś szedł prosto na mnie! Było za późno na unik. Bach! Wydając obowiązkowe przy upadkach krzyki wpadłam na tego kogoś. Gdy otworzyłam oczy znalazłam się w dość krępującej sytuacji. Leżałam na kimś kto okazał się być chłopakiem. W dodatku tak blisko jakbyśmy chcieli się pocałować! Przecierz to Nataniel! Chłopak, który jest gospodarzem tej szkoły. Blondyn miał już otwarte oczy, a wzrok i rumieńce świadczyły o jego zawstydzeniu. Szybko podniosłam się z jego klatki piersiowej.
-Przepraszam - wymrotałam.
Nataniel podniósł się i uśmiechnął.
-Kto cię tak pomazał?
Przez to wszystko zapomniałam o tych rysunkach. Zasłoniłam twarz i powiedziałam cicho:
-Ci...z klasy.
-Idź do toalety - poradził Nataniel.
Zdjął delikatnie ręce z mojej twarzy. Popatrzył mi w oczy. Czy to miało być specialne? Może założył się z kolegami, że omami największy wybryk natury? Jeśli tak, to wygraną ma w kieszeni. Wtedy puścił moje dłonie i pozbierawszy swoje papiery, uśmiechnął się do mnie ostatni raz i poszedł w kierunku pokoju gospodarzy. Nagle zauważyłam podbiegającą do mnie tę dziewczynę. Podała mi moją torbę i powiedziała:
-Jestem Lyra. Trzymaj torbę Matya, ja spadam na lekcję.
Dziwnie się czułam. Wszystko co powiedziała odbiło się ode mnie jak od tarczy. Myślałam, że zaraz upadne. Nagle wszystko ustało. Jak za dotknięciem różdżki. Jak najszybciej dostałam się do toalety. Zmyłam te rysunki i odetchnęłam z ulgą. Jednak to chyba nie był koniec. Drzwi zaczęły się robić czerwone! Dotknęłam je. Ała! Gorące! Co jest grane? Odruchowo kopnęłam drzwi. Skąd te płomienie? Jeśli tak dalej będzie płonąć to zamienię się w proch. Może to przeskoczę? Już miałam się wybić gdy nagle przede mną wybuchł ogromny płomień. Z przerażenia upadłam na płytki. Ze strachem patrzyłam na ogień. Był jakiś inny. Jakby przepełniony nienawiścią. On poprostu miał za zadanie mnie zabić! Moje oczy napełniły się łzami. Byłam na drugim piętrze i nie mogę skoczyć! Ogień był już bardzo blisko. Wstałam i zamknęłam oczy. Wiedziałam, że to mój koniec...
niedziela, 30 marca 2014
Rozdział 1
Znowu się zaczyna. Weszłam. Co miałam innego zrobić? Wiedziałam co się zaraz stanie. Działo się to zawsze. Nie wiem po co to jeszcze wytrzymywałam. Miałam chyba jeszcze trochę nadzieji na dnie zmasakrowanego serca. Inni by się poddali. Wszyscy się na mnie patrzyli. Obeszłam wzrokiem ich twarze, wszystkie patrzyły z obrzydzeniem. Oprócz jednej. Spojrzałam na nią. Nie wyróżniała się zbytnio. Tylko jej wyraz twarzy - był smutny. Dziewczynie nie zbierało się na wymioty, tylko na płacz. Nagle wszyscy wybuchli śmiechem. Zaczęło się przezywanie i wytykanie palcami. Każdy zachowywał się tak okropnie, tylko nie ona.
Opuściłam głowę i poszłam do pierwszej ławki. Usiadłam na krześle, a torbę położyłam sobie na kolanach. Bardzo lubiłam tę torbę. Pamiętam jak moja mama zarywała noce, aby stare jeansy przeobrazić w takie cudo! To miała być nagroda za długą opiekę nad moim rodzeństwem.
Zadzwonił dzwonek i wszedł do klasy - on!
Chłopak idealnej figury i o świetnych włosach. Nazywał się Dake Magius. Trudno było o lepszego chłopaka z całego liceum. Był wysportowany, przystojny, zabawny i mądr...nie! O mądrości nie można tu mówić! Nie wiem jak on wogóle się dostał do liceum! Jego nafaszerowani kasą rodzice wynajmowali mu najlepszych korepytorów i nic. Nawet mówią, że uciekał z lekcji. Najładniejsze panny o niego się biły! Wtedy zamykał się w jednym z pomieszczeń szkolnych swoimi podrobionymi kluczami i czekał. Raz długo tak czekał, bo...
-Panno Matyo!
Ocknęłam się jak z transu. Przede mną stał naburmuszony pan Walance. Skrzywiłam się. Ten nauczyciel nigdy nie był tak zły na mnie. Na mnie - wzorową uczennice! Nagle usłyszałam dziwne dźwięki za sobą. Obróciłam się. Cała klasa zasłaniała sobie usta, aby nie wybuchnąć ze śmiechu. Jednak zauważyłam, jedną wyjątkową osobę. To ta sama dziewczyna, która i tym razem nie śmiała się.
-Obejrz się - powiedziała podając mi lusterko.
Wzięłam je i doznałam szoku. Moja twarz była cała pomazana markerem. W nie których miejscach były nawet obraźliwe słowa i teksty. Położyłam szybko lusterko i nie dopuszczając pana Walance do głosu wybiegłam z klasy...
Prolog
Czy to było mi przeznaczone? Co by się stało ze światem, jakbym zmieniła zdanie? Jakbym nie podjęła się tego wyzwania? Co by się stało, gdyby mnie wtedy zabiła? Gdyby nie on... Gdyby nie ci wszyscy co we mnie wierzyli? Niczego by nie było... Nic... Pustka... Ona wtedy by rządziła swoją armią ludzi. Nie pozwolę na to. Mam jeszcze nadzieję na dnie zmasakrowanego serca. Mam ich... Wierzą we mnie... Nie zawiodę ich. Dam radę. Wkrótce umrę... A ona razem ze mną.